Autor Wiadomość
ajuSQa
PostWysłany: Pon 21:54, 02 Kwi 2007    Temat postu:

ja znam fajny

przychodza dresiaze do mc'donalda i mowia:
-dwa wiesniaki.
-to widze, ale co podac?


KieŁ
PostWysłany: Wto 22:39, 13 Mar 2007    Temat postu:

:roll

Wchodzi do apteki dres i donośnym głosem mówi:
- Paczkę prezerwatyw potrzebuję!
- Ciszej proszę! - odpowiada farmaceuta - przecież nie jesteśmy tutaj sami. Są przecież inni klienci.
Łysol płaci i wychodzi.
Po dwóch tygodniach ten sam dres wchodzi do tej samej apteki i cichutkim głosem mówi:
- Paczkę czopków proszę.
- Nie słyszę - proszę powtórzyć - odpowiada aptekarz.
- Paczkę czopków - tak samo cicho powtarza gostek.
- Proszę mówić głośniej ! Tutaj słabo słychać.
- Jakiś dziwny układ tutaj widzę działa! - normalnym głosem, zdenerwowany łysol mówi - Jak ja mam problem z d*pą to o tym mają wszyscy wiedzieć, a jak sobie coś znajdę do ru...nia to jest tabu - tak?



Do dresiarza podchodzi pijak.
- Czy mogę tu postać?
- Nie wypada żeby palant stał koło orła.
- To ja odlatuję!


Dwóch dresiarzy kąpało się w rzece i wyłowiło trupa. A trup był już nieźle podzieleniały. Mimo to dresiarze pomyśleli, że trzeba człowieka ratować - i tak zrobili. Pierwszy robi reanimację. Wbił mu słomkę w tyłek i dmucha. Trochę się zmęczył, powiedział do drugiego:
- Teraz ty.
A tamten wyjął słomkę, włożył drugą stroną i powiedział do kumpla:
- Brzydzę się tobą.


Dwóch dresiarzy poszło do teatru...
TO JESZCZE NIE KONIEC!
Jeden przegląda program:
- Wiesz, drugi akt tej sztuki rozgrywa się po dwóch latach.
- Nie wytrzymam tu dwóch lat.


Dlaczego dresiarze nie jedzą ogórków kiszonych?
Bo im sie łby do słoików nie mieszczą.


Główny drecho wybrał się na ryby i jak to drecho miał, ze dwa złote łańcuchy (po pół kilo każdy) na szyi, na każdym palcu złoty sygnet, a w
kieszeni gruby rulon dolarów - oczywiście same setki. Wziął ze sobą trzy flaszki. Zimno było więc obrócił je po kolei. Oczywiście upił się i usnął.
Budzi się, a tu nie ma łańcuchów, sygnetów, ani dolarów. Zadzwonił z komórki po swoich ludzi i nie minęło pół godziny, a podjechały cztery czarne
mercedesy, w każdym po pięciu ludzi, wszyscy z kałachami. Twierdzili, że to najprawdopodobniej ktoś z okolicznej wsi obrobił szefa. Wpadają do wsi i
pytają o sołtysa. Ktoś z miejscowych wskazał dom pośrodku wsi. Wpadają do sołtysa, a tam na ganek wychodzi facio w kufajce, na szyi ma dwa złote
łańcuchy, na każdym palcu sygnet, a z kieszeni kufajki wystaje mu rulon 100 dolarówek. Przeładowali broń i pytają skąd to wszystko ma. Sołtys mówi:
- No nie uwierzycie chłopaki. Idę sobie przez las z psem na spacerze, a tu nad brzegiem jeziora leży jakiś facet, w trupa pijany i ma to wszystko przy sobie.
No to go obrobiłem. Na koniec ściągnąłem mu gacie zerżnąłem w dupę i poszedłem do domu. Chłopaki patrzą pytającym wzrokiem na szefa.
Szef podchodzi do sołtysa, przygląda się chwilę błyskotkom i mówi:
- To nie moje...



Dresiarz z bejsbolem wchodzi do pralni.
- Czy jest chleb wiejski?
- Przecież to jest pralnia.
Drechu wziął i wpier*olił pracownikowi pralni.
Nastepnego dnia drech znów wchodzi do pralni.
- Bagietkę poproszę!
- Chłopie, zrozum, t.o. j.e.s.t. p.r.a.l.n.i.a!
- Bagietkę poproszę!
- Spier*alaj!
Dresiarz znów pobił pracownika pralni.
Trzeciego dnia facet pracujący w pralni kupił 10 gatunków chleba. Znów wchodzi dres.
- Czy macie banany?
- Przecież wczoraj i przedwczoraj chleb chciałeś?
- Cóż... chleb teraz nawet w aptece kupić można...


Jedzie dziadek maluchem, zgarbiony, ręce mu się trzęsą na kierownicy. Wyprzedziło go BMW, dziadek się wystraszył. BMW zatrzymało się na światłach, dziadek z tego strachu nie dał rady, przywalił w tył beemki. Wysiada z niej dwóch byków:
- I co dziadek, przyj...eś...
- Tak (cienkim wystraszonym głosem).
- Masz kasę?
- Nie.
- A ubezpieczenie?
- Nie.
- A syna?
- Mam.
- To masz tu komóreczkę, dzwoń po synka, to odrobi u mnie, bo ty się do roboty nie nadajesz... Dziadek zadzwonił, podjeżdżają 3 Mercedesy S-klasa, wysiada kilku byków i jeden z nich mówi:
- I co tatuś? Przy*ierdolił jak cofał?



Policjant zatrzymuje dresiarza w BMW.
P: Dokumenciki proszę.
D: Nie mam dokumencików.
P (uśmiechnięty): Aha, bez dokumencików jeździmy?
D: Ale tu mam zaświadczenie o skradzeniu dokumentów, mam jeszcze tydzień na wyrobienie nowych...
Policjant sprawdza - pieczęcie, podpisy, wszystko się zgadza... obchodzi samochód patrząc badawczo, uśmiecha się szeroko i mówi:
P: No proszę, jeździmy auteczkiem na niemieckich numerkach?
D: A tak, proszę bardzo - mienie przesiedleńcze, mam jeszcze dwa tygodnie na zarejestrowanie - podaje policjantowi dokument.
Policjant sprawdza, pieczęcie, podpisy wszystko się zgadza...
Poirytowany każe otworzyć bagażnik. W bagażniku trup.
P: A to co!?
D: A to wujek Rysiek, proszę, oto akt zgonu - podaje policjantowi dokument.
Policjant sprawdza, pieczęcie, podpisy, wszystko się zgadza...
P (zbaraniały): No akt zgonu w porządku, ale tak nie wolno przewozić zwłok...
D: Proszę, tu jest pozwolenie na transport zwłok, jutro pogrzeb w kaplicy Świętego Jana w Krakowie - podaje policjantowi dokument.
Policjant sprawdza, pieczęcie, podpisy, wszystko się zgadza...
Zdesperowany zagląda do bagażnika, zauważa coś i pyta triumfalnie:
P: A dlaczego denat ma lokówkę elektryczną w odbycie?!
Dresiarz podaje mu dokument:
D: Proszę bardzo: Ostatnia Wola Wuja Ryśka...


to ostatanie najlepsze

mam dość dresów
ajuSQa
PostWysłany: Sob 21:03, 24 Lut 2007    Temat postu: Dresiarze

Wraca dresiarz z Paryża i opowiada swojej żonie, co tam widział:
- Wiesz, Zocha, idę, patrzę, a tu wielki plac! Patrzę na lewo...och*jec można! Patrze przed siebie...O zez ku*wa mać! Patrze na prawo...O ja cie pie*dole...
Zocha zaczyna płakać.. Dres pyta:
- Zocha, co Ci się stało?
Ta odpowiada:
- O Boże, jak tam musi być pieknie!

Kontroler w autobusie podchodzi do kilku dresiarzy i mówi:
- Poproszę bileciki.
- Spier***j kutasie!
Zrezygnowany podchodzi do staruszka:
- Poproszę bilecik.
- Nie słyszałeś co koledzy powiedzieli?!

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group